sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 1 - Na rozstaju


Pakując swoje walizki, moja głowa była pełna dołujących myśli. Chociaż od rozwodu rodziców minęło już 2 tygodnie, nadal nie potrafiłam się z tym pogodzić. A teraz jest jeszcze gorzej, bo ostatecznie muszę zamieszkać z moją mamą, która była.. dość rozkojarzona, delikatnie mówiąc. Razem z nią przeprowadzamy się do Phoenix, do miasta wiecznie zachmurzonego. Nie wybrała tego miejsca bez powodu. Zamieszkamy z nią u jej partnera Andy’iego, zawodowego gracza w baseball.
Nie mówię, że go nie lubię, ale moim zdaniem nie jest w typie mamy. Chociaż gdybym miała podać powody, dlaczego czuję do niego niechęć, podałabym dwa; bo wtargną z buciorami w nasze życie, niszcząc małżeństwo moich rodziców i dlatego, że przez niego moje kontakty z mamą pogorszyły się.
Teraz za każdym razem, gdy wyjedzie w trasę, zabierze ze sobą mamę i swoją nadętą córunię – osiemnastoletnią Camillę. Chociaż jestem od niej młodsza o rok, czasem przy niej czuję się, jakbym niańczyła niemowlaka.
Zamknęłam właśnie swoją ostatnią walizkę i odetchnęłam. Nie wszystkie rzeczy były spakowane, bo nie było teraz na nie miejsca w aucie, więc zabrałam tylko to co najpotrzebniejsze – czyli ciepłe ubrania.
W pewnej chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- Mogę wejść, Rose? – Spytał dość piskliwy, kobiecy głos. Uśmiechnęłam się pod nosem ponuro.
- Możesz, mamo. – Powiedziałam, biorąc szczotkę, po raz ostatni przeczesując swoją burzę wiecznie roztargnionych, brązowych włosów i wrzuciłam ją do podręcznej torby.
Do pokoju weszła dość chuda, wysoka kobieta. Z twarzy wyglądała na około 35 lat, a to tylko dzięki jej tonom kremów i korektorów. Nie bez powodu poprosiłam mamę o własną łazienkę w nowym domu, ponieważ w naszej wspólnej z moich rzeczy mieścił się tylko szampon, pasta i szczoteczka do zębów.
- Jesteś już gotowa? – Spytała, udając przykładną mamusię i uśmiechając się, obnażając zęby. Jak dla mnie, była to już przesada, ale pasowało mi to, że jest dla mnie taka miła.
- Tak. Jeszcze tylko wezmę jedną rzecz.. – Odwróciłam się na pięcie w stronę postarzałego, wyblakłego biurka. Wyciągnęłam spod koszulki wisiorek z kluczykiem, którym otworzyłam ostatnią szufladę. Wyciągnęłam z niego  bladoróżowy zeszyt i schowałam go do torby.
- Ach, ten twój pamiętnik.. Nigdy się z nim nie rozstaniesz, prawda? – Westchnęła mama.
Pomachałam przecząco głową. Pamiętnik był dla mnie bardzo ważny. Chociaż inni traktowali go jak zwykły zeszyt, w którym najchętniej pomalowaliby okładki i rysowali wzorki, dla mnie to był najlepszy przyjaciel. Zaraz już jedyny przyjaciel. W Phoenix nie znałam nikogo oprócz mamy i Andy’iego. A znając moją naturę, prędko nie znajdę nowych kolegów.
W tej chwili w drzwiach staną też tata; również wysoki mężczyzna, o krótkich, kręconych włosach i pogodnym uśmiechu na twarzy. Mama spojrzała na niego porozumiewawczo i mogłabym dać sobie rękę uciąć, że szepnęła „Tylko szybko.”
Steve (nazywam go po imieniu) wszedł do mojego pokoju i bez słowa przytulił mnie. Wtuliłam się w niego.
- Będę tęsknić, tato.. – Szepnęłam cicho, czując, że łzy napływają mi do oczu.
- Ja też, Rose, ja też.. – Pogłaskał mnie po włosach i odsuną mnie od siebie na długość wyciągniętych ramion, by lepiej mi się przyjrzeć. – Jesteś śliczna, córeczko. – Powiedział ledwo dosłyszalnie.
Darował sobie gadkę o tym, że na pewno będzie mi lepiej z mamą, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że to nie prawda. Ja i tata mieliśmy ze sobą najlepszy kontakt. I chociaż najchętniej zostałabym z nim tu, w Port Angeles, nie czułam się dobrze zostawiając mamę. To ona zawsze martwiła się o mnie najbardziej. Tata dawał mi wolną rękę, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Teraz na pewno będę niemalże monitorowana. Mama zawsze chce wiedzieć, co w danej chwili robię.
- Rose, pamiętaj, że będziemy się widywać w wakacje, jeżeli będziesz chciała. Tylko zadzwoń, a po Ciebie przylecę..
- Dobrze tato, pamiętam.
Razem z rodzicami umówiliśmy się, że dwa tygodnie każdych wakacji i jeden tydzień ferii będę spędzać u taty.
- Rosalie!
Steve uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech, wzięłam swoją torbę i jedną walizkę, resztę wziął tata i zeszliśmy na dół. Mama już czekała w swoim nowiutkim, białym volvo, który był prezentem od Andy’iego. Czasem się zastanawiam, czy ona aby nie wychodzi za niego dla pieniędzy.
Spakowaliśmy rzeczy do bagażnika i wsiadłam do samochodu. Otworzyłam okno, przy którym siedziałam, ponieważ w Port Angeles zawsze było minimalnie dwadzieścia cztery stopnie. Nie mogłam tego powiedzieć o Phoenix. Tam temperatura sięgała maksymalnie piętnaście stopni.
To zdecydowanie nie było miejsce dla mnie.

3 komentarze:

  1. Fajnie się zapowiada, czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. strasznie podobne do zmierzchu. za podobne.
    2. phoenix to jedno z najgorętszych miast w USA, jeśli chcesz pisać, nie przekręcaj takich faktów. Szczegóły są istotne. Bardzo.
    3. wyłapałam kilka drobnych błędów stylistycznych, ale są mało istotne, nie musisz ich poprawiać.

    pozdrawiam

    czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam cię!
    Zależy Ci na wyjątkowym wyglądzie twojego bloga? Chcesz mieć idealnie pasujący szablon? Interesujesz się grafiką? Zapraszam do The Spiral Graphic, szabloniarni w której tworzymy z pasją i wkładamy serca w nasze prace. Wpadnij, nie pożałujesz.
    (nabór na Spiral został otwarty, jeśli robisz grafikę, zgłoś się)
    Pozdrawiam, Ada Howard [www.the-spiral-graphic.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń